piątek, 3 kwietnia 2015

Rozdział I - Silver Wings of Time


Spaceruję samotnie po ulicach Manehattanu. Jest środek lata, więc o tej porze słońce jeszcze świeci wysoko na niebie. Wszędzie chodzą ludzie zapatrzeni w telefony i inne urządzenia elektryczne. Robi mi się smutno kiedy myślę, że już nikt nie potrafi dostrzec w innych rzeczach odrobiny magii. A przynajmniej dorośli. Widzicie, umysł dziecka działa zupełnie inaczej. Dzieci czytając takie bajki jak Piotruś Pan czy Alicja w Krainie Czarów zaczynają wierzyć w magię. Myślą nad tym co dzieje się teraz. Dorośli natomiast, wmawiają sobie, że magia nie istnieje. Dbają tylko o to co będzie w przyszłości. Uwierzą we wszystko tylko nie w prawdę.
Kołczan pełen strzał i łuk wiszą swobodnie na moich plecach. Moje niebieskie włosy powiewają lekko na wietrze. Nikt nie zwraca na mnie uwagi. Oczywiście, dlaczego mieliby zwracać, przecież siedzę na dachu i w dodatku jestem niewidzialna dla tych, który nie wierzą w magię. 
Należę do niezbyt znanego Klanu Delta. Jest to grupa nieśmiertelnych nastolatków, która błąka się po świecie bez konkretnego celu i śmiertelników z opresji. Możemy umrzeć jedynie podczas walki. Wszyscy z naszej kampanii to specjalnie wybrani i przetrenowani ludzie. Posiadamy dobre wyszkolenie, wyobraźnię i spokój wewnętrzny. Kiedy zostajesz członkiem Klanu dostajesz coś w rodzaju bonusu. Jest nim to, że możemy zamieniać się w jedno zwierzę, które najbardziej nas odzwierciedla. Ja mam czarnego lisa.
Nawiązując do tego co wcześniej mówiłam: ci, którzy w magię nie wierzą nas nie zobaczą. Najczęściej są to przeciętni dorośli, nastolatkowie, oraz starcy. Niby proste zasady, ale uwierzcie, że gdy takiego kogoś się spotka, to już nie jest tak śmiesznie. 
Zagadka, jak znaleźliśmy się w Klanie nie należy do najtrudniejszych. Otóż, co tysiąc lat wybierani są nowi członkowie. Mamy szansę dostąpić tego zaszczytu w nasze szesnaste urodziny. Pamiętam, że gdy takowe obchodziłam, nad moją głową pojawiła się grecka litera delta. Rodzice nagle, jak zahipnotyzowani kazali mi spakować wszystkie ubrania i potrzebne rzeczy, a potem wyjść przed dom. To właśnie tam czekał na mnie camper, którym podróżujemy do dziś.
Ogólnie do Klanu Delta należy sześć osób – trójka chłopaków i trójka dziewczyn. Jest Kate, blondynka i brązowe oczy, Emma, brunetka i jasnoniebieskie oczy.  Z chłopaków jest Chris, brunet i czekoladowe oczy, Sam, blondyn o turkusowych oczach i Felix z czarnymi włosami i czarnymi oczami. Każdy ma inną osobowość i cechy, ale łączy nas jedno  - przygoda. Jesteśmy ‘koczowniczym’ klanem dlatego prawie cały czas podróżujemy. Używamy do tego busa, który jest w sam raz żeby nas wszystkich pomieścić.
Moje przemyślenia zakłóca sms od Felixa. „Wyjeżdżamy za dziesięć minut”. Wzdycham i zamieniając się w lisa biegnę na miejsce spotkania.

 


 



- Spóźniłaś się. – mówi Felix, kiedy dotarłam do auta. Muszę przyznać, że do Felixa czuję coś więcej, ale jeszcze nie wiem co.
- Pewnie znowu była w barze. – drwi Sam. Uwielbia się ze mną przekomarzać. Posyła mi złośliwy uśmieszek.
- Ha ha, śmieszne jak Chejron w skarpetkach. – odgryzam się nieobecnym głosem. Sam przewraca oczami i jako pierwszy wsiada do busa. Za nim Emma, Kate, Chris, Felix i ja.
- Ale nie byłaś w barze prawda? – pyta Felix. Ciągle mi to wypominali. Raz byłam totalnie załamana. Wypiłam zbyt dużo i tyle. 
Wyjmuję z plecaka białe słuchawki i podaję jedną Felixowi. Mamy takie same gusty muzyczne, więc zawsze słuchamy razem.
- Spacerowałam po ulicach. – wyjaśniam. Kiwa głową i już więcej się nie odzywa. Siedzę obok okna i obserwuję co się dzieje na zewnątrz. Przejeżdżamy drogą, wokół której rósł las wyglądający, jakby nie miał końca. 
Moje powieki zaczynają mi ciążyć. Piosenka, która aktualnie leci jest wolna i spokojna. Czuję jak coś ciężkiego opada na moje ramię. To głowa, najwyraźniej śpiącego, Felixa.
Nagle na drodze widzę rozmazany cień i po chwili Sam wykonuje szybkie hamowanie. Felix budzi się niemal natychmiast.
- Co się tutaj stało?! – pyta rozglądając się zdezorientowany. Kręcę głową w odpowiedzi i razem z Chrisem, Emmą i Kate wybiegamy z busa. Kiedy to widzę o mało co nie mdleję.
- Potrąciliśmy człowieka… - odzywa się Chris drżącym głosem.
- Co ty nie powiesz. – mówi sarkastycznie Emma i mierzy człowiekowi puls =.
- Czy… Czy on… - jąka się Kate.
- Żyje. – oznajmia Emma z kamienną twarzą.
- Ej! Gościu zrobił mi wgięcie! – skarży Sam macając palcami uszkodzenie. Walę ręką w czoło.
- Potrąciłeś jakiegoś kolesia i martwisz się o przód samochodu?! – krzyczy Emma.
- Nie moja wina, że wszedł mi pod koła!
- Może gdybyś nie śpiewał soundtracku z ‘Małej Syrenki’, zdążyłbyś wyhamować!
- Odezwała się ta, która zabiła bez powodu królika!
- Hej! Ludzie nie kłóćmy się! – przerywam im kłótnię i staram się nie wybuchnąć śmiechem. Jeśli kiedykolwiek zrobiliby o nas film to tylko komedię. Emma pokazuje język Samowi, ale już się nie odzywa. – Sprawdzę kim on jest.
Macam jego kurtkę i spodnie, ale na daremno. Nic nie znajduję.
- Super, potrąciliśmy nieznajomego faceta. - mówi Felix i zakłada ręce na piersi.
- Dlaczego po prostu nie zadzwonimy na pogotowie, a potem zwiejemy kiedy przyjadą? - pyta Sam, którego mam ochotę spoliczkować.
- I co?! Przecież koleś nie może iść środkiem drogi, wywalić się i zacząć krwawić, idioto! - wrzeszczę wkurzona. Już ma mi odgryźć, kiedy odzywa się Felix:
- A tak w ogóle, co śmiertelnik może robić sam o dwudziestej w lesie? - drapie się po brodzie. 
- I to jeszcze na takim zadupiu... - dodaje Emma.
- To co ty i Annabeth kiedy jesteście sami. - prycha Sam.
- Teraz już przegiąłeś. - Felix prawie mu przywala, ale Chris go powstrzymuje. Rumienię się, a Kate i Emma podnoszą znacząco brwi. Tylko one wiedzą o moich uczuciach do Felixa.
- Ej, ludzie serio, co z nim zrobimy? - pyta Kate.
Nagle w krzakach coś się zaczyna ruszać. Instynktownie nakładam strzałę na cięciwę i kieruję ją do źródła dźwięku. Zza zarośli wypada człowiek, który na pewno jest śmiertelnikiem. Ma rozczochrane włosy pozlepiane błotem, rany na ciele i poszarpane ubranie. Myślę, że skieruje swój wzrok na faceta na drodze, który zapewne był jego znajomym, ale on najpierw patrzy na nas. Jakim cudem... Żaden śmiertelnik niewierzący w magię nas nie widzi. Chyba, że...  


_________________________
Ohayo! No więc!
Napisałam z akapitami co mi szczerze bardzo się podoba.
Dlaczego tak długo nie było nic na blogu? Taaa, jest taka rzecz jak szkoła i test szóstoklasisty :/
Tajemnicze pudełko :")
Mam też swoje problemy, które musiałam ogarnąć i po prostu nie miałam czasu na napisanie czegokolwiek. 
Pomysł wziął się znikąd i na początku miałam zamiar stworzyć Kampanię Piotrusia Pana no, ale coś mi nie pykło.
Um, no to chyba tyle ode mnie.
Wasza,
Annabeth <3

XD

4 komentarze:

  1. No witam witam.
    Od dzisiaj piszę na poważnie. Jesse mnie tego nauczył. I znowu nie wyszło. Fuck.
    Felix ma dużą twarz. Anka jest bossem. Emma leczy, bo jest lekarką. Kate ma wszystkich w dupie soł macz. Chris jest takim downem. A ten czeci to taki se. Rozgryzłam tego bloga w czy minuty.
    Gość widzi. Wiedz, że coś się dzieje.
    No normalnie w tym busir czy tam czymkolwiek to marichułachem gotujo. I mef. #walter_white_style
    I znowu nie wyszło.
    Down niczym Lola jak się naćpa,
    Alayne *-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a myślałam, że to ja pisze dziwne komentatrze xD

      Usuń
  2. Niezły One - Shot :DDD
    U mnie weny brakuje soł... Ni ma rozdziału ;-;
    Ps. Byłoby z tego One - Shot'a fajne opowiadanie :DD
    A i był Felix - Jest dobrze :3
    Pozdrawiam :DDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz ;3
      Życzę ci duuuużo weny ;D
      Również pozdrawiam :]

      Usuń