czwartek, 9 lipca 2015

Rozdział VI - Love Is All Around Us



Dzisiejszy dzień był spokojny. No… Prawie spokojny.
Budzę się znów obok niej. Od razu czuję mocny ból głowy po wczorajszym grillu. Za dużo wypiliśmy, to na pewno. Annabeth jeszcze śpi. Szybko zakładam rurki, wygnieciony T-shirt i znoszone trampki.
Kiedy staję na korytarzu odczuwam jak ssie mnie w brzuchu. Ruszam jak najciszej w kierunku kuchni, aby nikogo nie obudzić. Wchodzę do środka i widzę Chrisa siedzącego przy stole, pijącego herbatę i czytającego jakąś nudną książkę. Czyli jak co dzień. Witam go nieprzytomnie, a on wygląda znad swojej lektury.
- Kac? – pyta unosząc jedną brew i jednocześnie popijając łyk herbaty.
- Kac. – odpowiadam, kładę mój ulubiony kubek na ekspresie do kawy i wybieram tę z mlekiem. Chris przez moment wpatruje się we mnie intensywnie, a potem zadaje pytanie.
- Jak z Annie?
- A co ma być?
- Zaprosiłeś ją gdzieś? – świdruje mnie wzrokiem, a ja w ogóle nie wiem o co mu chodzi.
- Koleś, przejdź do sedna. – ponaglam go ręką, którą później masuję podbródek.
- Innymi słowy, po prostu mi się rzygać chce, kiedy widzę jaki jesteś nieromantyczny. – mówi na jednym wdechu. Przez moment buforuję co        Chris właściwie powiedział. Chwila, chwila… Czy on właśnie ma zamiar dać mi radę co do Annabeth?
- Niby gdzie mam ją zabrać, Romeo? – pytam sarkastycznie. Chris najwidoczniej wziął to na poważnie.
- Stary, jesteśmy w Veronie. Przecież to najlepsze miejsce na romantyczny spacer dla dwóch zakochańców. – tłumaczy lekko znudzony. Patrzę na niego jak na psychopatę, który właśnie kogoś zabił.
- I co? Mam po prostu podejść do niej i spytać ‘Hej, jesteśmy w Veronir, przecież to najlepsze miejsce na romantyczny spacer’?
- Wypadałoby. – odzywa się nagle Emma wchodząc do kuchni. Podskakuję lekko ze strachu i kładę dłoń na sercu.
- Kobieto wiesz, że jest coś takiego jak pukanie? – skarżę się. – Mogłem dostać zawału…
- Po prostu do niej podejdź i to z siebie wyduś. – mówi i przewraca oczami. Podchodzi do ekspresu i bierze moją kawę.
- Ej no! Najpierw mnie straszysz, potem dajesz rady miłosne i jeszcze kradniesz mi poranną kawusię! – prawię krzyczę. Ona tylko wzrusza ramionami i wychodzi. Zapowiada się świetny dzień.

*                                  *                                    *

Widzę Annabeth siedzącą na ławce niedaleko campera.Wychodzę z niego, biorę głęboki wdech i idę w jej stronę. ‘Dasz radę Felix, dasz radę…’ powtarzam przez cały czas. Zauważa mnie dopiero, kiedy siadam obok niej.
- Jak się spało? – pyta z tym pięknym, perlistym uśmiechem na twarzy.
- Nie tak źle. – odpowiadam. Zapada niezręczna cisza, przy której staram się unikać jej spojrzenia najczęściej jak to tylko możliwe. ‘Pokonałeś tyle potworów, ale nie potrafisz zaprosić dziewczyny na randkę. Felix co się z tobą dzieje?!’. Tak naprawdę to się boję. Boję się tego, że mnie wyśmieje, albo nie będzie chciała żebyśmy dalej byli przyjaciółmi. Boję się, że nie będę mógł więcej widzieć tych czystych i błękitnych jak ocean oczu i słyszeć tego ślicznego śmiechu, który codziennie daje mi nadzieję na lepsze jutro.
Trudno. Raz się żyje.
- Pójdziesz ze mną na rand… Znaczy spacer?! – pytam tak głośno, że o mało co nie krzyczę.
Annabeth przez chwilę jest tak zaskoczona, że nic nie mówi. Po chwili jednak parska śmiechem. Super, wyśmiała mnie.
- O-oczywiście! Chętnie pójdę z tobą na randkę, to znaczy, spacer! Tak, na spacer. – odpowiada i chichocze cicho pod nosem. – Może o osiemnastej przed tą ławką?
- Brzmi świetnie. – zgadzam się i w podskokach wchodzę do busa. Dosłownie w podskokach. Zastaję tam Sama, Emmę, Chrisa i Kate grających w karty w kuchni. Staję przed nimi rozpromieniony i patrzę na każdego z osobna. Sam i Chris posyłają sobie ukradkowe spojrzenia. Sam nagle wytrzeszcza oczy.
- Osz ty sucz – widzę jak Chris również się cieszy. Nagle oboje wstają i krzyczą w tym samym momencie: HAHA! KENT!
Emma i Kate zrezygnowane rzucają karty mamrocząc przekleństwa pod nosem, natomiast Sam i Chris zadowoleni przybijają piątki i zaczynają tańczyć, tak amatorsko, że przez chwilę, żałuję, iż nie widziałem ich na żadnej dyskotece.
W końcu zauważają mnie, uspokajają sięi zwracają w moją stronę.
- No i jak tam tygrysie? Udało się? – żartuje Sam kładąc karty na stole i odwraca się w moja stronę. Siadam na krześle i splatam palce za głową.
- No przecież! – odpowiadam i uśmiecham się jeszcze szerzej. Emma odkłada karty i zaczyna wolno klaskać.
- Uważam, że powinieneś dostać nagrodę podrywacza roku. – odzywa się sarkastycznie.
- Haha. Śmieszna jesteś.
- No wiem. – przechwala się i wychodzi do Annabeth. Zaraz jednak wraca, by zawołać Kate. – Chodź, musimy pomóc tej biednej dziewczynce wybrać sukienkę na randkę.
Już mam krzyknąć, że to tylko spacer, ale Kate trzaska drzwiami.
- A ty, co zakładasz? – pyta Chris biorąc łyk lemoniady, którą miał w szklance.
- Nie mam pojęcia… Pewnie jakieś trampki czy-
- Felix… - przerywa mi Sam. – Nie masz zielonego pojęcia, jak ubiera się na randki, prawda?
Kiwam przecząco głową, a Sam wali ręką w czoło
- Pożyczę ci ubrania, biedaku. – mówi. – Ale do wieczoru, mamy jeszcze mnóstwo czasu. Grasz w pokera?
Wzruszam ramionami i siadam przy stole.
 - Czemu nie… Ale tylko jedna partyjka.  – uprzedzam. Sam chwyta całą talię i zaczyna zwinnie tasować z łobuzowatym uśmieszkiem.
- Spokojnie, księżniczko. Zdążysz na swój bal.
Po trzydziesto minutowym graniu ‘jedna partyjka’ zamienia się w bardzo interesującą rozgrywkę.
- Pas. – mówi zdenerwowany Chris ciskając karty na stół. – Piąty raz, rozumiecie to?! Piąty raz! – uskarża się jak pięcioletnie dziecko. My z Samem gramy dalej, natomiast Chris przeciąga się na krześle jak kot i po chwili idzie do toalety. Sam wygrywa.
- Drugi raz z rzędu… Myślę, że ful powinien być większy od karety. Co to za różnica. – mamroczę zbierając karty. Teraz ja tasuję.
- Ty po prostu nie możesz się pogodzić z faktem, że w kartach zawsze wygrywam. – przechwala się Sam i rozsiada wygodniej na krześle.  Z łazienki wychodzi Chris i zaczynamy grać wszyscy troje.
Czas mija nieubłaganie i okazuje się, że ja i Chris naprawdę nie potrafimy grać w pokera.  Sam wygrywa trzydziesty drugi raz z rzędu.
- Cóż poradzić, jesteście po prostu słabi i tyle na temat. – dogaduje nam zbierając karty. Patrzę ukradkiem na Chrisa i o mało co nie dostaję zawału.  Jeszcze nigdy nie widziałem go w takim stanie. Zapewniam was, że to jest najbardziej przerażający widok wszech czasów. Wygląda jakby zaraz miał się rzucić na Sama i wydrapać mu oczy.
Na szczęście, życie Sama ratuje mój zegarek, a raczej godzina.
- Późno, muszę się zbierać. – mówię szybko i zauważam, że Chris stara się ochłonąć. Nie wyobrażam go sobie zaczynającego bijatykę.
- Chodź, pożyczę ci te ubrania. – wzdycha Sam i kieruje mnie  w stronę swojego łóżka. Z dolnej półki wyciąga białą koszulę, muszkę, czarny kapelusz i buty.
- Co ze spodniami? – pytam i łapię strój.
- Masz czarne rurki. – stwierdza Sam i uśmiecha się łobuzersko. – Chyba, że przytyłeś to ci nie wejdą na dupsko.
Prycham pogardliwie i wracam do mojego łóżka. Nie mija nawet pięć minut, a już jestem ubrany. Chris przez chwilę stoi wgapiony w ekran telefonu po czym oznajmia:
- Emma napisała, że Annie stoi przed ławką. Lepiej się nie spóźnij Romeo, powodzenia.
Zakładam kapelusz, poprawiam muszkę, biorę głęboki oddech i wychodzę z campera. Annabeth odwraca się w moją stronę i oniemieję z zachwytu.
Ma na sobie zwiewną błękitną jak jej włosy sukienkę bez rękawów z dekoltem owiniętą cienkim, czarnym paskiem. Również czarne rajtuzy wyszczuplają jej nogi, a miętowe szpilki dodają uroku całemu strojowi.
‘Bogowie, jak ja kocham tę dziewczynę’ powtarzam w myślach cały czas.
Dopiero teraz uświadamiam sobie, że stoję jak niedorozwinięte dziecko z otwartymi ustami.
- Coś nie tak? Źle wyglądam? – pyta i patrzy po sobie.
- Nic z tych rzeczy! Wyglądasz… Przepięknie. – zapewniam podchodząc bliżej. Widzę jak się rumieni.
- Dziękuję. Muszę przyznać, że też się postarałeś. – chwali mnie i uśmiecha się. Wyciągam zgięte ramię w jej stronę i posyłam szelmowski uśmiech.
- Czy zechcesz mi towarzyszyć ma’am? – pytam. Chwyta mnie pod rękę i razem ruszamy do miasta.
Przez ten spacer mówi do mnie w taki sposób, że słucham wyraźnie jej słów i rozkoszuję się nimi. Pochłaniam każde zdanie. Annabeth co jakiś czas przygryza słodko wargę. Właśnie w takich momentach mam ochotę skosztować jej ust. Poznać ich smak i zatopić się w nich na zawsze.
- Ojejku, patrz uliczny koncert! – mówi wzdychając. – Musimy zatańczyć.
- Jesteś tego pewna? Muszę cię ostrzec, bo całkiem nieźle sobie z tym radzę.
Annabeth parska śmiechem i za rękę ciągnie mnie w stronę drewnianego parkietu, na którym tańczyli głównie emeryci. Wchodzimy na sam środek. Delikatnie chwytam ją w talii i przyciągam do siebie. Ona obejmuje moją szyję obiema rękami, a nasze czoła się stykają. Annabeth pięknie pachnie dziką różą. Kiwamy się wolno w rytm muzyki klasycznej. Słyszę jej przerywany oddech.
Podnosi wzrok i patrzymy sobie w oczy. Jej piękne tęczówki powodują u mnie dreszcze. Podnoszę z bioder prawą rękę i odgarniam Annabeth włosy za ucho, a następnie obie dłonie kładę na jej szyi tak, że kciuki dotykają kości policzkowych. Rozchyla lekko wargi i zamyka oczy. Nasze usta łączą się w długim, wspaniałym francuskim pocałunku. Przechodzą ją dreszcze, ale nie przerywa. Czuję lekkie podniecenie. Ta cudowna chwila zdaje się trwać wiecznie.
Annabeth odsuwa mnie lekko i uśmiecha się szeroko. Powtarzam jej gest i zauważam, że wszyscy w pobliżu patrzą na nas, klaszczą, gwiżdżą i wiwatują.
- Nie uważasz, że długo z tym zwlekaliśmy? – pyta łapiąc moją rękę.
- Zdecydowanie za długo. – popieram i całuję ją ponownie, tym razem krócej, ale tak samo czule.

                *                 *                  *

Leżymy w łóżku przebrani w piżamy. Łokieć mam oparty o poduszkę i dłonią podpieram moją głowę. Bawię się włosami Annabeth, która smacznie śpi przytulona do mnie. Kocham ją. Bogowie, jak ja ją kocham. Uwielbiam, gdy się do mnie przytula. Zawsze jest strasznie zimna, dlatego lubię ogrzewać ją swoim ciepłem. Kiedy śpi wygląda piękniej niż kiedykolwiek.

*                 *                  *

Budzi mnie ostre szarpanie Emmy i jej zdesperowany głos.
- Felix! Felix wstawaj!
- Ssso się zieje… - pytam nieprzytomnie i przecieram oczy.
- Annabeth zniknęła!
________________________
Ohayo!
To już nasz szósty rozdział aaa >.<
Felix i Annabeth nareszcie się pocałowali wow
Ale Ann zniknęła i trochę kapa
Mam plany na następne rozdziały więc nie martwcie się 
Pozdrawiam Lukkiego, który ze mną teraz rozmawia lel
Chciałabym was również zaprosić na bloga mojej przyjaciółki Kasi o tutaj ^^
Ąą Kasik ąą
Rozdział dedykuję Lukkiemu za (nie)pomoc przy percico +18 i wenę dostarczoną przez tajne obrazki i oczywiście Olci za również niezwykłą motywację i już lepszą pomoc przy percico :")
Dziękuję za komentarze ^^
Wasza,
Annabeth <3
Pewdiepie: Fabulous by Kiwa007.deviantart.com on @DeviantArt

10 komentarzy:

  1. Hej hej
    Jak zwykle świetnie Romeo.
    Właśnie... Użyłaś swojego pseudonimu aż dwa razy!
    Jestem z Ciebie i siebie dumna, nie wiedziałam, że moje przezwisko przetrwa tak długo i na dodatek Ci się spodoba.
    Całuski
    Kasik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że przywiała cię tu siła ąą
      Ale cieszę się mega, że wpadłaś ^^
      Całuski również i weny
      Romeo

      Usuń
  2. Dobra jestem
    Sory za spóżnienie ale kręgosłup mi wysiada od tego nachylania sie troszku kapcioch
    Ogólnie to scena z kissem bałdzo mi sie podobała
    Uczeń przerósł mistrza
    Hehe nie no żartowałam
    Nie przerósł
    Nieważne
    Według mnie to tam nikt nie umi grać w kenta
    Ani w poksa
    A i ostatnie pytanie
    Czy w całym tym opowiadaniu
    Felix był na haju?
    Ale mi sie rymło
    KUCYKI RZĄDZĄ.
    Twoja od kucyków
    Alayne :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nope Felix nie był na haju
      Btw jestem od ciebie wyższa biedaku hehe
      Sam to miszczu w poksa kiedyś zagracie
      Twoja od Hadesa
      Annabeth ^^

      Usuń
  3. Witam?
    Dziś krótko xd
    Felix taka trochę ciota, nie wie w co się ubrać xD
    W końcu kissy! Ile można czekać?!
    Ann zniknęła... *buforowanie* Będzie misja! Alex aprobuje xD
    To nasza Kasik ma bloga, czy inna Kasik? xD
    W pizdu weny, szczęścia, żelków i czekolady ♥
    Btw Dawno cię u mnie nie było. Jak cóś to zmieniłam adres magic-death-chb
    Twoja Alex ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. witam Alex ^^
      Tak Kasik ma bloga xD
      Wiem, przepraszam najmocniej, że mnie nie było, bo musiałam napisać te dwa rozdziały, alr niedługo wpadnę ^^
      Twoja Ann ❤

      Usuń
  4. Ej, gdzie to Persiko 18 ;-; Lel, już się najarałam i *KA BOOM* nie ma ;-;
    Rozdział świetny. Tak po prostu. Śmiem twierdzić, iż jest to najlepszy rozdział jaki to napisałaś :3
    Nareszcie pocałunek! Fuck yeah!
    Zdradzę ci sekret... Ann i Felix to jedna z niewielu hetero, które szipuję xD
    No i, to chyba tyle :3
    Sprawdzę bloga, którego poleciłaś :3
    Oki, to na razie, baaj :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Percico +18 ci prześle na fb
      Dziękuję ^^
      Weny,
      Annabeth <3

      Usuń
  5. Chamska reklama http://magic-death-chb.blogspot.com/2015/07/one-shot-clarisse-x-chris.html

    OdpowiedzUsuń
  6. 29 year old Staff Accountant III Leland Edmundson, hailing from Owen Sound enjoys watching movies like Chapayev and Cabaret. Took a trip to Historic City of Meknes and drives a Beretta. ta strona

    OdpowiedzUsuń